Obejrzałem uroczystość otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Nie dołączę do lawiny, tsunami, erupcji itd. krytyki, hejtu, komentarzy złośliwych, prześmiewczych, ironicznych, dowalających, zgryźliwych (niepotrzebne – skreślić) na ten temat. Ale kilkoma uwagami, mam nadzieję żartobliwymi, postanowiłem się podzielić w takiej małej kompilacji w której bohaterami, oprócz olimpiady, są też kultowe polskie komedie oraz pierwszoplanowa postać jednego z legendarnych amerykańskich dreszczowców.
Jedne media podają, że ceremonia otwarcia igrzysk trwała 4,5 godziny, inne, że pięć. W każdym razie siedział człowiek przed telewizorem i zastanawiał się, czym nas organizatorzy zaskoczą. Ale najpierw to ich zaskoczono – pogodą. No cóż tak bywa. Ale nie mogli, jak Ruscy przed defiladą z okazji 9 maja, chmur samolotami przegonić? Potem zaskoczyli polscy komentatorzy tego widowiska. Poziomem, „dowcipem”, umiejętnościami językowymi, celnymi komentarzami itd. Internet drobiazgowo wylicza ich „popisy”. Następnie w zdumienie wprawiła żenująca jakość relacji telewizyjnej. Szczególnie obiektywy kamer pełne kropli deszczu. A o samym widowisku otwarcia igrzysk, jego jakości i zawartości, na pewno powstaną tysiące dysertacji naukowych, doktoratów, magisterek, artykułów itp. na całym świecie. Trzeba jednak przyznać, że patrząc na tę uroczystość aż się chciało zacytować niejakiego Siarę z pierwszej części „Kilera”: „Mają rozmach s…y”. Ale nie wszystko, moim skromnym zdaniem, było udane.
Niestety, większość tego widowiska była po prostu nudna. I znowu jako komentarz może w tym momencie śmiało posłużyć cytat z kolejnej kultowej polskiej komedii – „Rejsu”: „ A polski aktor, proszę pana… To jest pustka… Pustka proszę, pana… Nic! Absolutnie nic. Załóżmy, proszę pana. Że jak polski aktor, proszę pana… Gra, nie? Widziałem taką scenę kiedyś… Na przykład, no ja wiem? Na przykład zapala papierosa, nie? Proszę pana, zapala papierosa… I proszę pana patrzy tak: w prawo… Potem patrzy w lewo… Prosto… I nic… Dłużyzna proszę pana… To jest dłu… po prostu dłu… dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna…Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie… Pan rozumie… I tak patrzę sobie… siedzę se w kinie proszę pana… Normalnie… Patrzę, patrzę na to… No i aż mi się chce wyjść z… kina, proszę pana… I wychodzę…”.
No i rzeczywiście oglądając transmisję z Paryża trzeba było wyjść kilka razy np. do kuchni, żeby nie patrzeć na niektóre żenujące fragmenty. Długo, nudno, bez emocji. Wybitny francuski muzyk Jean Michel Jarre lepiej oprawia swoje koncerty. Dlaczego nie poprosili go o pomoc w organizacji tego widowiska? Ale żeby nie było, że wszystko „be”. Pomysł z prezentacją ekip olimpijskich na statkach płynących po Sekwanie oryginalny i jak najbardziej trafiony. Ale patrząc na tych machających dziarsko w strugach deszczu zawodników (i oczywiście „działaczy”, bo tych to zawsze najwięcej) uporczywie w głowie kołatała mi pewna myśl. Efekt obejrzanego niedawno hitu Netflixa pt. „Rekiny w Sekwanie”. No cóż, zgubiła mnie ciekawość czym się tak widzowie fascynują. No i niestety już się tego nie „odzobaczy” jak mawiał znany polski aktor Arkadiusz Jakubik w pewnym serialu: ” i co zrobisz? nic nie zrobisz!”. Patrzę więc w ekran, śledzę statki na Sekwanie i niecierpliwie czekam kiedy z brudnej wody wyłoni się płetwa rekina. Nie pojawiła się. Ok. Ale to nie znaczy, że rekinów tam być nie może. Oczywiście ktoś powie: „fantazja scenarzystę poniosła”. Oczywiście. Tylko czy rekiny w Sekwanie to jest takie niemożliwe?
Do niedawna nikt nie mówił o tym, że w Bałtyku pływają rekiny. A są w nim chyba od zawsze. Tylko głośno o nich się zrobiło kiedy w ubiegłym roku jeden z nich pojawił się tuż przy plaży w Kołobrzegu:
Kiedyś jakby ktoś zaproponował zrobienie polskiej wersji „Szczęk”, to chyba większość z nas popukałaby się znacząco w głowę. Czy teraz też? A dlaczego taki rekin z kolegami i koleżankami nie mógłby np. wpłynąć do Odry w szczecińskiej części rzeki? Już widzę drwiące uśmieszki. Ejże, tacy pewni jesteście? Zmiany klimatyczne są faktem. I różne mają oblicze – lodowce się topią, pustynie zielenieją, egzotyczne choroby tropikalne coraz częściej atakują w Europie, różni dziwni osobnicy dostali się do Sejmu i Parlamentu Europejskiego. To co, rekiny nie mogą się pojawić w Odrze? Jak mawiał pewien wybitny wrocławski socjolog Ferdynand Kiepski: „są rzeczy na niebie i Ziemi, które się fizjologom nie śniły”.