Jedno z legendarnych miejsc na gastronomicznej mapie Szczecina, relikt PRL, chyba zniknie już bezpowrotnie. Chodzi o bar mleczny Zacisze na Niebuszewie, który został zamknięty trzy lata temu, a teraz ma trafić na komorniczą licytację. Powiększy się więc lista „poległych” lokali gastronomicznych w stolicy Pomorza Zachodniego. I tylko niektórzy wspominać będą smak tamtejszych „ruskich”, „mielonego” z „zasmażaną”, „kopytek” „leniwych”, czy zupy owocowej.
Wielu z nas na pewno pamięta pewien wielki przebój Wojciecha Gąsowskiego. Jego strawestowana treść mogłaby może zabrzmieć tak:
„bum bum bum bum… bum bum… bum bum… bum uuu uuu… bum bum bum bum… bum bum… bum bum.. uu uu uu uua Gdzie się podziały te bary mleczne niezapomniane/Elvis, Sedaca, Speedy Gonzales nie jedli tam wcale/Pod nosem talerz, „ruskie”, „leniwe”, pomidorowa i Ty/Same przeboje mlecznego baru tak bardzo chciało się żyć/Gdzie się podziały te bary mleczne/Gdzie te potrawy, gdzie tamten świat/Gdzie się podziały tamte wspomnienia/Tamtych szalonych wspaniałych lat”.
Bar mleczny – według definicji (Wikipedii, a jakże) „samoobsługowe, bezalkoholowe, ogólnodostępne zakłady masowego żywienia, sprzedające całodziennie posiłki mleczno-nabiałowo-jarskie. Polski rodzaj baru szybkiej obsługi, który upowszechnił się w okresie międzywojennym i później, w okresie powojennym. Bary mleczne były podobne w działaniu do dzisiejszych jadłodajni, ale oparte na kuchni tradycyjnej. Nazwa baru pochodzi od przewagi dań mlecznych. W jadłospisie występowały także potrawy oparte na jajkach (np. omlety), kaszach, czy mące (np. pierogi), a znacznie rzadziej mięsne. (…) Ich rozwój nastąpił w latach PRL-u. Większość z nich należała do Spółdzielni Spożywców „Społem”. Dlatego logo tej firmy znajdowało się na barowych talerzach i kubkach „z grubej ceramiki z niebieskimi obwódkami, często wyszczerbione. Do tego „sztućce z odlewu aluminiowego, stoliki z blatami z laminatu bez obrusów i krzesła o konstrukcji spawanej z prętów stalowych. Bary mleczne charakteryzowały i charakteryzują niskie ceny dań, często trzykrotnie niższe niż ceny tych samych dań w restauracjach”.
Wielu młodym dziś bar mleczny kojarzy się chyba najczęściej z tym z „Misia” Stanisława Barei – ze sztućcami na łańcuchach i stalowymi miskami przykręconymi do stołu. Tak źle jednak nie było. Mimo przekształceń gospodarczych i politycznych pewna liczba takich placówek działa do dziś. Można w nich spotkać, oprócz ludzi, których bieda naprawdę przycisnęła, również tych, którym się w życiu finansowo poszczęściło. Stołują się tam przedstawiciele wszystkich profesji, często przy jednym stole można zobaczyć np. przestępcę, prawnika i policjanta, ucznia i nauczyciela, studenta i wykładowcę uniwersyteckiego. Ot, taka uroda baru mlecznego. Dla cudzoziemców to jedna z atrakcji miasta. Dla wielu sporo smakowitych wspomnień.
Również w Szczecinie. Najsłynniejszy bar mleczny, to oczywiście „Turysta” m.in. ze swoim sztandarowymi pozycjami – barszczem ukraińskim i fasolką po bretońsku. Do tego „Kopytko” oraz „Kogel – mogel”. To te kultowe. Wśród nich znajdowało się także „Zacisze” na Niebuszewie. Jak twierdzą niektórzy z korzystających z tego lokalu, został on zamordowany. Tak, tak, to nie przesada. Narzędziem mordu okazał się remont drogi tuż przy barze, który trwał przez bardzo długi czas. Kłopoty z dostępem do tej gastronomicznej oazy oraz pandemia zrobiły swoje. Klientów brakowało, długi miały rosnąć. Najpierw „Zacisze” zamknięto, a teraz czeka go licytacja komornicza. Pod młotek pójdzie lokal o powierzchni 275 m2, znajdujący się na parterze kamienicy z 1926 roku, m.in. z salą konsumpcyjną i kuchnią. Wartość nieruchomości oszacowano na 629 tys. zł. Cena wywoławcza – 471 750 zł. Tak oto, chyba bezpowrotnie, zniknie jedna z legend gastronomicznego Szczecina. Chyba, że lokal kupi ktoś, kto będzie chciał kontynuować taką działalność. Ale czy w formie klasycznego baru mlecznego?
Początek tego smutnego materiału był śpiewający, to i koniec będzie w podobnym stylu. No bo w tym miejscu idealnie zabrzmiałaby strawestowana wersja innego polskiego przeboju – Ireny Santor „Już nie ma dzikich plaż”, czyli… „Już nie ma barów tych, w których jadały tłumy/Gdy głodny zmierzałem tam, wiedziałem, że wydam małe sumy/Już nie ma barów tych, w których „leniwe” wzbudzały radość/ Niejedna znikła twarz i wielu przejadło tam swą młodość, swą młodość”.