Nie tylko Szczecin ma dziś problem z nagłymi ulewami. Choć patrzymy tylko na swoje ulice i swoje podwórze, narzekając, że woda nie „spływa” w odpowiednim tempie, to w rzeczywistości problem jest o wiele większy i dotyczy praktycznie każdego miasta. Dlaczego, mimo postępu technologicznego i rozwoju urbanistycznego, miasta nadal mają trudności z radzeniem sobie z takimi zjawiskami? To nie tylko problem włodarzy miejskich, ale każdego z nas – sami musimy brać odpowiedzialność za ten stan rzeczy.
Spoglądamy na Polskę: w ostatnim czasie najwięcej mówiło się w mediach o stolicy, potężna ulewa doprowadziła do drogowego paraliżu w Warszawie. Wcześniej groteskowe sceny można było zobaczyć w Poznaniu, gdzie mieszkańcy jednego z osiedli dla zabawy pływali na dmuchanym materacu pomiędzy budynkami. Bydgoszczanie z kolei jako środek osiedlowego transportu wybrali kajak. I choć wygląda to komicznie, to problem jest poważny i niełatwo będzie go rozwiązać.
– Każdy z nas może sobie zrobić wodny eksperyment w domu, wylać wiadro wody do zlewu i zobaczyć, czy całość natychmiast spłynie, czy może ten proces będzie wymagał dłuższej chwili – tłumaczy Hanna Pieczyńska ze szczecińskiego ZWiK-u. – Nawet jeśli nasze odpływy są drożne woda nie zniknie od razu. Podobnie jest na ulicach, gdzie instalacje burzowe mają określone parametry i nie są w stanie w szybkim czasie odprowadzić tak dużych ilości opadów – dodaje.
W Szczecinie miejsc, które wymagają uwagi jest kilka, jeśli mówimy o regularnych podtopieniach. Jednym z nich jest ulica Derdowskiego. ZWiK ma przygotowaną koncepcję przebudowy tego miejsca z punktu widzenia infrastruktury kanalizacyjnej, ale potrzebne są środki, by inwestycję zrealizować.
Wśród głównych problemów nie zawsze wskazuje się przestarzałą infrastrukturę wodno-kanalizacyjną, najczęściej problem jest w ograniczonej przepustowości. Faktem jest też, że pomimo prowadzonych inwestycji, wiele miast ma systemy kanalizacyjne, które były budowane kilkadziesiąt lat temu. Takie systemy nie były projektowane z myślą o współczesnych warunkach klimatycznych, które charakteryzują się częstszymi i intensywniejszymi opadami.
Nadmierne uszczelnienie powierzchni
W miastach dominują powierzchnie nieprzepuszczalne, takie jak asfalt, beton czy dachy budynków. Powoduje to, że woda opadowa nie jest w stanie wsiąkać w glebę, tylko spływa po powierzchni, co zwiększa ryzyko powodzi błyskawicznych. Zastępowanie naturalnych terenów zielonych zabudową sprawia, że zdolność miasta do absorpcji wody jest znacznie ograniczona.
Wiele osób winą obarcza miejskie władze, ale za te procesy odpowiedzialnych są setki architektów, a nawet my sami. Mieszkańcy domków jednorodzinnych nie są też bez winy, spoglądają na swoje posesje przez pryzmat wygody i oczekują takich projektów, by było „ładnie i dobrze”. Mało kto dziś uwzględnia w swoich projektach tworzenie chociażby ogrodów deszczowych, które wspomagałyby miejscowo retencję wody. Prędzej wychodzimy z założenia, że… niech sobie z opadem poradzi miejska infrastruktura. A ona sobie ze wszystkim nie poradzi, ani w Szczecinie, ani w innym mieście.
Nie bez znaczenia są też zmiany klimatyczne – przyczyniają się do częstszych i bardziej intensywnych zjawisk pogodowych. Wzrost globalnych temperatur prowadzi do zwiększenia ilości pary wodnej w atmosferze, co z kolei sprzyja intensywnym opadom deszczu. Miasta, które nie były przygotowane na takie ekstremalne zjawiska, stają się szczególnie podatne na skutki nagłych ulew.
Niedostateczne inwestycje w infrastrukturę zieloną
Inwestycje w infrastrukturę zieloną, taką jak parki, ogrody deszczowe czy zielone dachy, mogą znacząco pomóc w zarządzaniu wodą opadową. Tego typu rozwiązania pozwalają na lepsze gospodarowanie wodą, zmniejszając ryzyko powodzi i poprawiając jakość życia mieszkańców. Niestety, wiele miast wciąż zbyt mało inwestuje w tego typu rozwiązania, co ogranicza ich zdolność do adaptacji do zmieniających się warunków klimatycznych.
Taką odpowiedzialność za zagospodarowanie terenu ponosi nie tylko samorząd, choć tak najczęściej się sądzi. To również wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie mieszkaniowe, czy też właściciele nieruchomości jednorodzinnych. Każdy z nas dziś musi brać odpowiedzialność za retencję wody.
– Nasze działanie w kontekście budowy czy rozbudowy sieci kanalizacyjnej w tym czy innych miejscach nie zastąpi jednak myślenia mieszkańców miasta i jego jednostek o retencji – tłumaczy Hanna Pieczyńska- Jest gotowa koncepcja na zagospodarowanie wód opadowych, w której wyraźnie jest napisane, że kierunkiem działań powinna być retencja i detencja. Chodzi o to, żeby wodę zagospodarować w miejscu jej opadu. Musimy wszyscy zacząć traktować ją jako zasób do wykorzystania, a nie wroga do unieszkodliwienia – dodaje.
A ze świadomością jest różnie. Można spojrzeć chociażby na szczecińską Aleję Wojska Polskiego. Ulica została zrewitalizowana, sporu tu zieleni, o wiele więcej, niż przed kilku laty, gdy ta ulica była pokryta wyłącznie asfaltem. Ta rewitalizacja i wprowadzenie zieleni wielu mieszkańcom się nie podoba… woleliby asfalt, by szybciej przejeżdżać tu samochodem.
Jakie są rozwiązania?
Aby skutecznie przeciwdziałać problemom związanym z nagłymi ulewami, miasta muszą zainwestować w modernizację infrastruktury, wprowadzić bardziej zrównoważone podejście do urbanistyki oraz zwiększyć świadomość społeczną na temat ryzyka powodziowego. Konieczne jest również uwzględnienie prognozowanych zmian klimatycznych w planowaniu przestrzennym i inwestycjach miejskich. Zwiększenie udziału terenów zielonych oraz rozwijanie systemów retencyjnych może znacznie poprawić zdolność miast do radzenia sobie z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi.
Ale nie wszystko jest w rękach miasta. Obecne przepisy prawa budowlanego pozwalają deweloperom na realizację swoich celów, tam niewiele jest miejsca na zieleń, bo liczy się powierzchnia „do sprzedaży”.
Potrzebna jest edukacja. Mieszkańcy miast często nie zdają sobie nawet sprawy, jak ich indywidualne decyzje mogą przyczyniać się do zwiększenia ryzyka zalewania. Edukacja w zakresie ekologii i zarządzania wodą jest kluczowa, aby minimalizować skutki intensywnych opadów.