Młodzi ludzie mają w sobie siłę, by zmieniać otaczający ich świat – wystarczy odrobina odwagi i chęci działania. Maksymilian Gaszewski, były przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta Szczecin, opowiada o swojej drodze od samorządu uczniowskiego do lidera młodzieżowych inicjatyw. Jak powstają pomysły takie jak granty dla młodzieży i co motywuje młodych do działania?
Młodzież coraz częściej bierze sprawy w swoje ręce, wpływając na lokalne społeczności i kształtując politykę młodych. Maksymilian, były przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta Szczecin, jest tego najlepszym przykładem. Dzięki swoim projektom – takim jak granty dla młodzieży – udowadnia, że pomysłowość i determinacja mogą przełamywać bariery. W rozmowie z Sergiuszem Brasławskim opowiada o swojej drodze, początkach działalności i wizji przyszłości.
Sergiusz Brasławski (S.B.): Maksymilianie, dziękuję, że zgodziłeś się na rozmowę. Zacznijmy od najprostszej kwestii: jak się dzisiaj czujesz?
Maksymilian Gaszewski (M.G.): Dziękuję, że zaprosiłeś mnie do rozmowy! Dzisiaj humor mam raczej neutralny – jak to w dni robocze, sporo pracy, a pogoda też nie zachęca do uśmiechu. Ale zawsze staram się podchodzić do dnia z pozytywnym nastawieniem. Nawet kiedy czasem jest trudno, staram się zachować balans.
Droga do Młodzieżowej Rady Miasta
S.B.: Jesteś kojarzony jako lider młodzieżowy w Szczecinie. Jak zaczęła się Twoja przygoda z polityką młodzieżową?
M.G.: Wszystko zaczęło się w moim technikum. Na początku działałem w samorządzie uczniowskim – byłem przewodniczącym. To był kluczowy moment, który ukształtował moje późniejsze decyzje. Często rozmawiałem z dyrekcją szkoły, a pewnego dnia usłyszałem o Młodzieżowej Radzie Miasta. Przyznam, że opinie o tej organizacji były różne – niektórzy mówili, że nic się tam nie dzieje. Jednak coś we mnie podpowiadało: „Idź, spróbuj, przekonaj się sam”.
Musiałem trochę pokombinować, żeby dołączyć, bo spóźniłem się na termin zgłoszeń. Jednak determinacja się opłaciła. Po wejściu do MRM od razu poczułem, że to miejsce, w którym mogę się rozwijać i wpływać na lokalną społeczność. To był przełom. Zrezygnowałem z planów na karierę programisty i otworzyłem się na zupełnie nowe możliwości.
Pokonanie krytyki – budowa nowej wizji
S.B.: MRM na początku nie cieszyła się dobrą reputacją. Dlaczego postanowiłeś działać mimo tych opinii?
M.G.: Masz rację, wiele osób mówiło, że MRM jest „tylko na pokaz” albo że to organizacja bez realnego wpływu. Jednak ja uważam, że jeśli nie spróbujesz, nie masz prawa narzekać. Postanowiłem działać i zmieniać rzeczy od środka.
W tamtym czasie MRM rzeczywiście była na etapie odbudowy po pandemii. Myślę, że wtedy było instytucją w fazie „raczkującej”. Działało mało aktywnie, brakowało realnych osiągnięć. Wcześniejsze kadencje miały swoje problemy, ale my, młodsze pokolenie, wprowadziliśmy nową energię i pomysły. Pod przewodnictwem Mateusza Zajdeckiego zaczęliśmy zmieniać percepcję rady – od działań organizacyjnych po konkretne projekty. Miałem poczucie, że uczestniczę w czymś większym, co ma realny wpływ na młodzież w naszym mieście.
Granty dla młodzieży – przełomowy projekt
S.B.: Jednym z najbardziej rozpoznawalnych projektów Twojej kadencji są granty dla młodzieży. Jak to wyglądało od kulis?
M.G.: Granty to mój autorski projekt, który powstał z potrzeby. Widziałem, jak wielu młodych ludzi ma świetne pomysły, ale brakuje im wsparcia finansowego, żeby je zrealizować. Pieniądze były barierą, którą chcieliśmy zlikwidować.
Rozpoczęło się od rozmowy z radnym Andrzejem Radziwinowiczem, który pomógł mi zorganizować pierwsze spotkania i przedstawić koncepcję na forum miejskim. Regulamin przygotowałem sam, wzorując się na podobnych projektach z innych miast, ale dostosowałem go do potrzeb młodzieży w Szczecinie. Pamiętam, jak pisałem pierwsze wersje i konsultowałem je z Biurem Rady Miasta. Ostatecznie udało się wypracować prosty i funkcjonalny system.
Granty są skierowane do grup młodzieżowych, które mogą ubiegać się o środki na swoje inicjatywy. W pierwszej edycji już widzimy, że ten program naprawdę działa. Młodzież wykorzystuje te pieniądze na różnorodne projekty – od wydarzeń kulturalnych po akcje charytatywne.
Młodzież a polityka
S.B.: Czy Twoim zdaniem przeciętny młody człowiek ma szansę na realny wpływ w mieście?
M.G.: Absolutnie tak. Wszystko zależy od zaangażowania i chęci. W Szczecinie mamy wiele możliwości – od Młodzieżowej Rady Miasta, przez Sejmik, aż po różne lokalne inicjatywy. Młodzież jest teraz bardziej świadoma swoich praw i możliwości.
Ważne jest, by podkreślić, że nie trzeba być częścią oficjalnych struktur, aby działać. Wiele osób organizuje wydarzenia na własną rękę, a instytucje takie jak MRM czy Sejmik chętnie oferują wsparcie. To nie jest gra dla wybrańców – każdy, kto ma pomysł i odwagę, może zmieniać rzeczywistość.
Wpływ technikum na rozwój
S.B.: Ukończyłeś SCI – technikum informatyczne w Szczecinie. Jak wpłynęło ono na Twoją drogę?
M.G.: Bardzo mocno. Nasza szkoła była czymś więcej niż tylko miejscem nauki. To była prawdziwa „szkoła życia”. Nauczyciele i dyrekcja wspierali moje działania poza klasą – rozumieli, że rozwój nie kończy się na nauce przedmiotów.
Moje technikum nauczyło mnie współpracy z ludźmi, zarządzania projektami i radzenia sobie z odpowiedzialnością. Często mówi się, że „z kim przystajesz, takim się stajesz”, i to środowisko szkolne na pewno mnie ukształtowało.
Szczecin a Warszawa – różne światy
S.B.: Obecnie mieszkasz w Warszawie. Dlaczego zdecydowałeś się na wyjazd?
M.G.: Warszawa od zawsze kojarzyła mi się z wolnością i możliwościami. Przyjechałem tutaj pierwszy raz samemu i poczułem, że to miejsce, w którym mogę się rozwijać. Jednak Szczecin zawsze będzie dla mnie ważny – to miasto, z którego pochodzę i które ukształtowało moje wartości. Mam plan powrotu do Szczecina po studiach, by wykorzystać zdobyte doświadczenie na rzecz lokalnej społeczności.
Wizja przyszłości
S.B.: Jakie są Twoje dalsze plany na przyszłość?
M.G.: Na razie skupiam się na samodoskonaleniu – uczę się, pracuję, rozwijam swoje kompetencje. Nie mam jeszcze jasno określonego celu, ale wiem, że chcę pomagać innym i działać społecznie. To droga pełna wyzwań, ale dla mnie to właśnie jest piękne – możliwość odkrywania siebie i swoich możliwości.
Rozmowa z Maksymilianem to inspirująca opowieść o tym, jak jeden człowiek może wpłynąć na otaczający świat. Z pasją i determinacją pokazuje, że młodzież ma ogromny potencjał do zmiany rzeczywistości, jeśli tylko odważy się działać. Chociaż opuścił Szczecin, jego serce i działania wciąż są związane z rodzinnym miastem. Przyszłość młodzieżowych inicjatyw w Szczecinie wygląda obiecująco, a liderzy tacy jak Maksymilian są tego najlepszym dowodem.