Na początku września znany szczeciński aktywista, Szymon Nieradka, twórca STOP CHAM, ukazującego bezczelność kierowców, zmierzył się z arogancją widzów i pracowników Teatru Polskiego. Historia ma swój ciąg dalszy i będzie miała swój finał na drodze prawnej. Przy czym pokazuje, że arogancja nie ma granic.
Pomimo, że parking był dostępny i darmowy, kierowcy – także pracownicy teatru – parkowali pod samymi drzwiami Teatru Polskiego, na zakazie. Niektórzy wręcz zastawiali wjazd dla osób z niepełnosprawnością. STOP CHAM Szczecin pokazał patologię, jaka miała miejsce pod obiektem. Kiedy interweniowała straż miejska, padł nawet „nakaz” zadzwonienia do prezydenta Krzystka, co można było odebrać za próbę zastraszenia interweniujących funkcjonariuszy.
O tym przeczytacie tutaj:
Okazuje się, że ta historia ma swój ciąg dalszy. Jeszcze bardziej arogancki, niż wcześniej. Szymon Nieradka wskazuje, że po interwencji sprzed miesiąca zamalowane zostały koperty na miejscach dla osób z niepełnosprawnościami, żeby mogli pod teatrem parkować wszyscy. Jakby tego było mało, usunięto oznakowanie – a jeden znak drogowy dosłownie wycięto wraz ze słupkiem – żeby nie można było karać kierowców łamiących zakazy.
– Dyrekcja Teatru Polskiego przyznała się do nielegalnej zmiany organizacji ruchu. Składamy zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia. Przypomnijmy: po publikacji naszego materiału „Dziady” z sierpnia, dyrekcja wpadła na pomysł rozwiązania problemu z nielegalnym parkowaniem wycinając znak B-35 (zakaz postoju). Wprowadzili w ten sposób chaos organizacyjny pod teatrem. Droga dojazdowa przestała być jednokierunkowa a znak zakazu zatrzymania z tabliczką holownika przestał obowiązywać.
Teatr nie jest jedyny
To nie pierwszy przypadek w Szczecinie, w którym parkowanie tuż przy wejściu do obiektu stało się „wątpliwą” normą. W kwietniu ubiegłego roku wybuchła afera w kontekście Morskiego Centrum Nauki, tam dyrektor parkował samochód na chodniku dla pieszych, mimo że 50 metrów dalej były wolne miejsca parkingowe.
– Kiedy jesteś dyrektorem Morskiego Centrum Nauki możesz parkować na chodniku dla pieszych, mimo że 50 metrów dalej są wolne miejsca parkingowe? Żeby ten Lexus był czysty, można by było uznać, że to reklama dealera… Ale czysty nie jest… – komentowali internauci.
W licznych komentarzach mieszkańcy Szczecina krytykowali zachowanie dyrektora Morskiego Centrum Nauki.
– Auto zaparkowane jest na terenie Morskiego Centrum Nauki, zgodnie z umową z partnerem głównym, czyli firmą Lexus. Samochody tej firmy prezentowane są w uzgodnionym i najlepiej wyeksponowanym miejscu – tłumaczyło MCN.
Miejsca do parkowania Lexusa nie zmieniono, ale pojawiło się dodatkowe oznakowanie, na podstawie którego kierowcy auta nie można ukarać mandatem. Sam MCN wydał też oświadczenie:
– Uprzejmie informujemy, że w rejonie Morskiego Centrum Nauki obowiązuje zatwierdzona przez odpowiednie służby stała organizacja ruchu, która zakłada zakazy parkowania i wjazdu nieuprawnionych pojazdów na teren ograniczony słupkami. Zakaz nie dotyczy pojazdów posiadających zezwolenie MCN (…) Prezydent Szczecina zobowiązał jednocześnie Morskie Centrum Nauki do wprowadzenia stałej organizacji ruchu do 31 maja 2023 roku.
MCN pod tym oświadczeniem na FB wyłączył możliwość komentowania.
Do pytań zadanych półtora roku temu przez internautów o to, czy samochód Lexusa (oklejony logo MCN) używany jest do celów prywatnych, dyrekcja MCN do dziś się nie odniosła.
To, że osoby u władzy i urzędnicy często czują się ponad prawem, łamiąc przepisy ruchu drogowego, jest ogromnym problemem nie od dziś. Wydaje się, że niektórzy są przekonani, iż ich pozycja daje im przywilej do nierespektowania zasad, które obowiązują wszystkich obywateli. Co gorsza, w przypadku sprzeciwu, potrafią dopasować przepisy lub zmienić oznakowanie tak, by wszystko wyglądało na zgodne z prawem – zamiast przeprosić i przyznać się do błędu, nierzadko brną w skrajne zachowania. To nie tylko arogancja, ale również brak szacunku dla wspólnoty, której przecież powinni służyć. Takie zachowanie budzi niesmak i wstyd. Władza, która nie daje dobrego przykładu, traci autorytet i zaufanie społeczne. Dotyczy to również ludzi kultury.
Nagroda dla teatru. Architekt w szoku: „Czy jurorzy w ogóle to widzieli?”