Home Z perspektywy Kim jest „szczeciner”?
Z perspektywy

Kim jest „szczeciner”?

297
Anna Ołów-Wachowicz

Jesteśmy sympatykami Szczecina. My, czyli redakcja i Państwo, czyli nasi odbiorcy. Skoro spotykamy się tutaj, to znaczy, że łączy nas Szczecin. Mieszkamy w nim od urodzenia lub z wyboru. A może mieszkaliśmy i ciągle do tego miasta myślami wracamy? Jesteśmy tu na stałe, czy na chwilę – to bez znaczenia. Znaczenie ma to, aby czuć się tutaj, w Szczecinie, dobrze.

 

Nasze wyjątkowe miasto to wcale nie wioska z tramwajami. I z pewnością nie leży nad morzem. Bliżej nam do Berlina niż do Warszawy, a wszyscy aktorzy serialowi, którzy mają ochotę na przerwę w kilku odcinkach, wyjeżdżają na bliżej nieokreślony koniec Polski, czyli właśnie do Szczecina. Możemy ich już zebrać w całkiem liczną grupę i napisać dla nich własny serial. Mamy Krzysztofa Jarzynę ze Szczecina, a ten jest jak wiadomo szefem wszystkich szefów. Mamy urodziwe „szmulki”, za którymi obejrzy się niejeden lokalny „many”. Maszyna o radzieckim rodowodzie dostarcza nam pasztecików, przysmaku nieporównywalnego z niczym innym. Mamy najsłynniejszą polską konserwę – paprykarz i najsłynniejszą polską Filharmonię w kształcie lodowca. Reszcie kraju kojarzymy się z tłustym kotem Gackiem. I jeszcze z tymi wielkimi regatami w środku miasta.

 

Tyle, jeśli potraktuje się Szczecin powierzchownie. Kiedy się tu mieszka i żyje, trzeba jednak przyznać, że jest tu coś specjalnego. Może to obecność wody wokół miasta, może zieleń, której ciągle nie daje rady pokonać tendencja do betonozy. Może to przestrzeń, której nie brakuje. A może to charakter miasta, które ciągle czuje, że musi reszcie kraju udowodnić: nie jesteśmy prowincją. Bywa, że ze Szczecina wyjeżdża się, aby osiągnąć sukces np. w Warszawie. Ale warto odnotować, że ci co wyjeżdżają, bardzo często wracają, bo sukces gdzie indziej wcale tak nie smakuje. Po powrocie spotykają tych, którzy zostali i osiągnęli coś tu i zaczyna się dziać. Nasz malutki kompleks miasta na peryferiach działa jak sprężyna: „Kto powiedział, że u nas nie można?” To hasło napędza przeróżne ambitne inicjatywy. Być może tu żaden pomysł nie jest zbyt dziwny.

 

Ludzie, którzy tu żyją są potomkami przybyszów z różnych stron. Ich dziadkowie i rodzice przynieśli ze sobą niezłą kompilację genów, tradycji i wzorców. Pewnie dlatego jesteśmy tacy otwarci i elastyczni. I dlatego nowi przybywający do miasta odnajdują się w tej specyficznej mieszance. Dotyczy to całego regionu zachodniopomorskiego, to nasza tożsamość. Nieustannie próbujemy dopisać sobie w miarę harmonijną ciągłość historii, która doświadczyła ogromnej i gwałtownej wyrwy. Chcemy czuć dumę i wynosić tradycje z miejsca, które przejęliśmy. Urodziły się tu już dwa pokolenia i przestaliśmy być „napływowi”. Młodzi szczecinianie dopisują własną linijkę. Nie muszą wyjeżdżać, aby studiować, poznawać Europę i świat, zdobyć pracę marzeń. Podróżują, są obywatelami świata, dokonują własnych wyborów. Wybierają Szczecin, bo to dobre miejsce do życia.

 

I o tym chcemy mówić.

 

Anna Ołów-Wachowicz, więcej takich i podobnych tekstów na https://www.facebook.com/jestsprawablog

Powiązane artykuły

Z perspektywyW regionie

Dlaczego mieszkańcy Pomorza Zachodniego odchodzą od kościoła? Powodów jest kilka

Spadek deklaracji przynależności do kościoła dotyczy całego kraju, ale to nasz region...

Z perspektywy

Kandydaci w ogniu, trzech pytań Szczecinera

Przed nami wybory parlamentarne. Kampania rozgrzewa się. Choć to podobno przedsmak prawdziwych...

Felietony Z perspektywy

Brakujące ogniwo w transporcie miejskim. Na problem motorniczych spoglądamy szerzej

Uwaga dużo tu czytania!   Wczoraj udało mi się porozmawiać z jednym...

Z perspektywy

Kandydat przeszukany przez policję, inni chcą willi z basenem. Kampania (poważnie) się rozpędza

Kandydat do Sejmu z ramienia Nowej Nadziei, wchodzącej w skład Konfederacji, zapraszał...