Dlaczego ani policja ani straż graniczna nie patrolują miejscowości przygranicznych – pyta zaniepokojony czytelnik, który poinformował nas o imigrantach spotkanych w Lubieszynie. Kilku obywateli Erytrei wyrzuconych przez niemieckie służby czekało na taksówkę na przystanku.
O sporze na linii Polska – Niemcy w kwestii zawracania nielegalnych imigrantów mówi się od dawna. Nasi sąsiedzi regularnie podają liczby zatrzymanych cudzoziemców, którzy chcą dostać sie do Berlina. Problem jednak w tym, że w Polsce zdecydowana większość cudzoziemców zostać nie chce. Chcą do Niemiec, a ci odsyłają ich do Polski. I koło sie zamyka.
Nasz czytelnik przejeżdżał przez Lubieszyn wracając właśnie z Niemiec. Na przystanku autobusowym zauważył kilku mężczyzn wyraźnie poddenerwowanych. Zatrzymał się, zapytał skąd są i co tutaj robią. Cudzoziemcy nie mieli oporów, żeby naszemu czytelnikowi pokazać swoje dokumenty. Okazało się, że wszyscy mieli ważne Tymczasowe Zaświadczenie Tożsamości Cudzoziemca wydane w Polsce, a to oznacza, że kiedy zostali zatrzymani w naszym kraju, wyrazili chęć pozostania i toczy się wobec nich postępowanie ws. udzielenia ochrony międzynarodowej na terenie Polski. Ale jak widać imigranci w naszym kraju w rzeczywistości zostać nie chcieli, przekroczyli granicę polsko-niemiecką, ale tam zostali ponownie zatrzymani i decyzją komisariatu policji w Passewalk dostali zakaz wjazdu do Niemiec. W Lubieszynie na przystanku czekali na taksówkę. Nasz czytelnik o całym zdarzeniu poinformował Straż Graniczną, w ciągu kilkudziesięciu minut, kiedy tam był, nie przyjechał żaden patrol. Nam nie udało się dziś skontaktować z rzecznikiem SG.
Co jakiś czas media obiegają kolejne zdjęcia i filmiki obcokrajowców zawracanych przez Niemców. Niedawno w mediach głośno było o incydencie w Osinowie w naszym województwie, gdzie według polskiej straży granicznej niemieccy funkcjonariusze przewieźli pięcioosobową afgańską rodzinę przez granicę i porzucili ich bez wyjaśnień, czym naruszyli prawo.
Także same niemiecka media opisują podobne incydenty na granicy polsko-niemieckiej, jak na przykład dziennik „Sueddeutsche Zeitung” („SZ”)
– 15 czerwca, w południe na moście granicznym między Frankfurtem nad Odrą a Słubicami. Podjeżdża ciemnoszara furgonetka z czarnymi szybami, policjanci ponaglają pasażerów do pośpiechu i domagają się, aby z bagażami szybko przeszli przez most do Polski. I tak kilkunastu mężczyzn, kobiet i dzieci z walizkami i zwierzakiem idzie w ulewny deszcz – opisuje „SZ”.
Takie „incydenty”, choć wydawałoby się niegroźne, bardzo niepokoją mieszkańców przygranicznych miejscowości, ale także samego Szczecina, bo nie chcą jak mówią, szwendających się bez celu, po ulicach imigrantów. Dlaczego skoro to nie pierwsza taka sytuacja, nie ma częstszych patroli Straży Granicznej i Policji? Chodzi nie tylko przecież o sytuację jak ta, bo przecież regularnie mieszkańcy widzą imigrantów przekraczających tzw. „zieloną granicę” w Kołbaskowie, Rosówku czy Kościnie.