Kilkunastosekundowe walki i poprzedzające je konferencje, a właściwe wypełnione agresją , przemocą i wulgaryzmami teatrzyki pseudosportowców – tak o popularnych galach freakfightowych mówią socjologowie. Dodają, że to „sportowe disco polo”. Ale dla milionów młodych osób bohaterowie tych gal wyznaczają trendy. To dla nich idole. Ministerstwo mówi „stop”. Minister Nitras gale Fame MMA nazywa patologią i zakazuje ich na narodowym w Warszawie, a co z Netto Areną w Szczecinie, gdzie bilety na ostatnią galę wyprzedały się w mniej niż dobę?
Wyzwiska w stylu rynsztokowym, przekleństwa, publiczne rozliczanie z poprzednich partnerów, rzucanie krzesłami, oblewanie wodą, bicie, kopanie i opluwanie – to początek – długiej listy „atrakcji” w trakcie konferencji przed walkami freakfightowymi.
Ktoś policzył, że w trakcie jednej takiej konferencji pada 900 wulgaryzmów. Później szybka, czasami dosłownie kilkunastosekundowa walka, którą często „walką” ciężko nazwać, ale na pewno show, za wielkie pieniądze, oczywiście w towarzystwie patologicznych obelg i agresji także poza oktagonem – tak wyglądają gale freakfighotwe. Sami uczestnicy to często youtuberze i influencerzy, którzy o sporcie do tej pory pojęcia nie mieli i podkreślają, że to nie technika, a emocje sprzedają się najlepiej we Freak Fight’cie. Nie ważne kto wygra, ważne jak to będzie wyglądać.
– Dymy to jest właśnie to, co oni lubią. Konferencje służą do poddymienia, do zrobienia zainteresowania w ogóle czy to jest ciekawe, czy to się sprzeda – mówi Marek Jówko, uczestnik walk Freak Fight.
Dla wielu sportowców freak fight to nie sport. Marcin Gortat, były koszykarz NBA o galach freakfigtowych mówi, że chodzi w nich tylko o wielki biznes. Sam na takiej gali był, na Stadionie Narodowym – wyszedł po 45 minutach, odmówił wywiadów, stwierdził, że to po prostu wstyd.
Socjologowie zwracają uwagę na istotną sprawę. Byli sportowcy, którym nie udała się kariera zawodowa, patoinfluencerzy czy osoby, które dopiero chcą zaistnieć stają się gwiazdami freakfightowymi. Problem w tym, że młodzież nie rozumie, że takie konferencje i walki są w większości przypadków reżyserowane. A oglądają je regularnie, bo uczestnicy walk to influencerzy, których obserwują na co dzień i chcą zobaczyć jak np piosenkarka czy aktorka radzi sobie w klatce. Chodzi o klikalność i pieniądze, bo niestety takie emocje jak widać sprzedają się najlepiej, a młodzież czasami ślepo podąża za patologią, wedle zasady „nie oglądasz, nie jesteś na topie, bo chcą być zauważalni.
– Młode osoby często są osamotnione, trudno im nawiązywać bliskie, zdrowe relacje z otoczeniem i czasem dołączenie do inicjatyw, które nie są wartościowe dla nich niosą jednak możliwość bycia w grupie, a poczucie przynależności jest jednym z podstawowych u młodych ludzi – tłumaczy Monika Lesner z Fundacji „Pełnia Wyrazu”.
Jeśli młodzież nie ma odpowiedniego wsparcia u bliskich, jeśli rodzice nie kontrolują co godzinami dzieci oglądają w internecie skutki mogą być tragiczne, bo w pewnym momencie samo oglądanie może już nie wystarczyć. Pojawi się chęć naśladowania.
– Młodzi ludzie jeśli będą samotni mogą chcieć naśladować, aby „błysnąć”, zaistnieć w swoim otoczeniu, bo tak na prawdę kolejną z potrzeb oprócz przynależności jest ogromna potrzeba uwagi ze strony oczenia. Jeśli tej uwagi nie ma to być może wpadną na pomysł, że sami zwrócą uwagę na siebie niekoniecznie dobry sposób – dodaje Monika Lesner.
Przeciwko galom freakfightowym jest też Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego zdaniem takie treści powinny być ograniczone, bo oswajają z przemocą. Uważa, że mogą promować także inne patologiczne zachowania.W tej sprawie do przewodniczącego KRRiT, Ministerstwa Aktywów Państwowych, dyrektora Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej oraz Prokuratury Okręgowej w Warszawie już kilka miesięcy temu wystąpił zastępca RPO.
Teraz zgodnie jednym głosem mówią politycy „stop”. Minister sportu Sławomir Nitras zapowiedział, że gale freakfightowe nie będą się już odbywać na PGE Stadionie Narodowym, bostadion to świętość.
– To moja prośba do zarządzających stadionem. Taka gala może i jest dochodowa, ale nie o to chodzi – zapowiedział na konferencji prasowej minister sportu i turystyki Sławomir Nitras.
Dochodowe są i bez wątpienia takie imprezy odnoszą sukces komercyjny. Niestety zjawisko freakfightów pokazuje, że patologia się sprzedaje. Galę na narodowym z 3 czerwca obejrzało 50 tys. widzów, a w historii platformy, z której była nadawana, okazała się najchętniej oglądanym wydarzeniem od początku istnienia.
Nie inaczej było w Szczecinie Bilety na galę FAME FRIDAY ARENA, która odbyła się 29 września w szczecińskiej NETTO Arenie wyprzedały się błyskawicznie – w ciągu niecałych 23 godzin, mimo sprzeciwów mieszkańców i środowisk sportowych. Zapytaliśmy, czy będą kolejne.
– Doniesienia dotyczące zakazu organizacji FAME MMA odnoszą się do Stadionu Narodowego. Na ten moment nie ma żadnego obowiązującego przepisu prawnego zakazującego najem obiektów sportowych pod tego typu wydarzenia, jeśli się pojawią oczywiście będziemy się do nich stosować. Jak wielokrotnie podkreślaliśmy, każdy wynajem komercyjny jest poddawany analizie pod kątem: legalności działalności podmiotu wynajmującego oraz braku zadłużenia wobec gminy. Spółka nie ponosi odpowiedzialności za treści przedstawiane w ramach wynajmu hali prywatnym podmiotom, o ile nie naruszają one wyżej wymienionych kryteriów – mówi Celina Wołosz, z Żeglugi Szczecińskiej.
Są jednak miasta, które nie zgadzają się na freakfightowe gale. Przykładem jest Gorzów Wielkopolski, gdzie magistrat nie zgodził się na podpisanie umowy z federacją Prime MMA. Gala 13 kwietnia nie odbyła się m.in. dlatego, że jedną z „gwiazd” wieczoru miał być patoinfluencer Łukasz W. znany jako „Kamerzysta”, który zasłynął przede wszystkim ze znęcania się nad niepełnosprawnym 66-letnim mężczyzną.