Home Felietony  Felieton dla tych, którzy walentynek nie lubią. Jak się zemścić karaluchem?
Felietony 

Felieton dla tych, którzy walentynek nie lubią. Jak się zemścić karaluchem?

319
felieton dla tych, którzy walentynek nie lubią. jak się zemścić karaluchem?
fot. Orientarium ZOO Łódź

Walentynkowy kurz już powoli opada. Emocje stygną, poezja miłosnych uniesień cichnie, a pełne gorących uczuć zapewnienia zaczynają blednąć na lutowym mrozie. A co z tymi, którym Amor posłał zatrute strzały – porzuconymi, zdradzonymi, rozczarowanymi w miłości, w których sercach zostały niezagojone rany? W tym roku pojawiła się szansa, aby mogli zemścić się na swoich eks. I to w pewien ekstrawagancki sposób.

Samotni w końcu oddychają z ulgą, że wreszcie skończył się ten dzień miłosnego terroryzmu i mogą wyjść z domu nie atakowani z każdej strony serduszkami, całuskami, amorkami itp. „love konfekcją”. Dla zakochanych Walentynki i tak trwają codziennie, więc niektórzy chyba nawet nie zauważyli tego święta. Prawdziwi „patrioci” dalej dają upust swej złości zaciskając zęby i pięści w kieszeniach. Bo, cytując słowa jednego ze znanych mi przedstawicieli tego środowiska, „niestety naród polski dał się ogłupić jakimś durnym amerykańskim świętem wymyślonym przez kilkanaście rodzin rządzących od lat światem, Żydów, masonów i euroentuzjastów zamiast tego dnia obchodzić rocznicę męczeńskiej śmierci św. Walentego”.  Rodzimi „światowcy” natomiast radują się, że Walentynki nabierają coraz większego znaczenia w Polsce, są coraz chętniej obchodzone, z coraz większym rozmachem i że nie jesteśmy w jakimś zaścianku Europy i świata. 

Ale w natłoku tegorocznych propozycji walentynkowych, namolnie sugerowanych atrakcji oraz sposobów spędzenia tego święta zapominamy o tych, którzy poznali mroczne oblicze miłości i którzy często pałają żądzą zemsty na swoim lub swojej eks. Coraz mniejszą popularnością cieszą się figurki voodoo z wizerunkiem takiego osobnika lub osobniczki szczodrze nakłuwane igłami i szpilkami. Również podobno szeptuchy odnotowują zmniejszone zainteresowanie rzucaniem klątw i uroków na tych co zdradzili, porzucili, zranili, oszukali, zostawili, złamali serce, wykorzystali, skrzywdzili i przez których wylano morze łez. Lukę, która powstaje, postanowiła zapełnić pewna instytucja – Orientarium ZOO Łódź. Przygotowała ona pewną ofertę dla takich osób – na Walentynki mogli dokonać symbolicznej zemsty na swoich eks i wyrównać rachunki, choć w części za pomocą tej instytucji. W jaki sposób? Łódzkie ZOO zaproponowało, aby nazwać karaczana (inaczej nazywanego popularnego i budzącego powszechny wstręt karalucha) imieniem eks i patrzeć, jak pożera go jedno ze zwierząt mieszkających w ogrodzie. Okrutne? Może. Ale czy działania jakiegoś lub jakiejś (w tym miejscu można użyć dowolnego obraźliwego określenia na byłego partnera lub partnerkę a nawet całego wodospadu epitetów jeśli taka wola – przyp. red.) nie zasługują na godną ripostę? Poza tym to takie przyjemne i pożyteczne zarazem. Bo pieniądze przeznaczone na „adopcję” karalucha miały zostać przeznaczona na ochronę zagrożonych gatunków mieszkających w Orientarium ZOO Łódź. Adoptujesz karaczana madagaskarskiego (bo tego robaka dotyczyła tegoroczna oferta), nazywasz go imieniem swojego lub swojej eks, a potem patrzysz, jak pożera go jedno ze zwierząt mieszkających w ogrodzie. Wiem, wiem, ciarki przechodzą. Jednym z obrzydzenia, innym z radości wypełniającej się oryginalnej zemsty. 

W tym roku ZOO oferowało trzy pakiety. Pierwszy – podstawowy, kosztował 50 zł. Za tę kwotę można było zaadoptować karaczana i nadać mu dowolne imię. W zamian otrzymywało się elektroniczny certyfikat potwierdzający adopcję. Pakiet premium – za 150 zł – w którym dodatkowo była przewidziana możliwość uzyskania „zdjęcia z momentu, kiedy Twojego/Twoją eks (karaczana) pożera jedno ze zwierząt mieszkających w ogrodzie”. I jeszcze Pakiet VIP za 300 zł pozwalający na samodzielne nakarmienie owadem surykatki mieszkającej w Orientarium ZOO Łódź. Uzyskane w ten sposób pieniądze zostaną przeznaczona na ochronę zagrożonych gatunków mieszkających w tej instytucji. 

Niewykluczone, że w przyszłym roku może dojść do pewnej modyfikacji w ofercie. Zostanie ona, być może, powiększona o np. żaby i myszy.  Bo ileż razy pewnie niejeden i niejedna eks mówili do swoich „połówek” – „żabciu” lub „myszko”. Teraz za ten miłosny „careless whisper” może zapłacić pewien szary lub biały gryzoń trafiając do paszczy węża, a żabka zniknie w dziobie bociana lub trafi na talerz np. jakiegoś smakosza z Republiki Francji. Miłość niejedno ma imię. Zemsta także.

Powiązane artykuły

barierka in red
Felietony 

Barierka in red

Wszyscy wiemy, nie od dziś i nie od wczoraj, że kolor czerwony...

pierwszy krok w chmurach
Felietony 

Pierwszy krok w chmurach

Tytuł, oczywiście pożyczony od klasyka, nie ma nic wspólnego z tym, o...

marszałek geblewicz
Felietony Polityka

Polityka w wersji „like”. Gdy kampania trwa bez przerwy

Marszałek Olgierd Geblewicz pochwalił się ostatnio w mediach społecznościowych: „W ubiegłym tygodniu...

gdyby szczecin nie runął w gruzach...
Felietony 

Gdyby Szczecin nie runął w gruzach…

Bartłomiej Hauka Smoliński z grupy „Szczecin znany i historyczny” wrzucił pytanie, które...