Kibice Wilków Morskich oraz Stali Ostrów Wielkopolski z nadzieją wyczekiwali tego meczu, mimo rozczarowania dotychczasowymi wynikami obu drużyn w Orlen Basket Lidze. Starcie na wielkopolskim parkiecie było dla obu ekip szansą na przełamanie niekorzystnej passy i zdobycie cennego zwycięstwa.
Spotkanie rozpoczęło się obiecująco dla szczecinian, gdy Tony Meier popisał się indywidualną akcją zakończoną celnym rzutem za trzy punkty. Niestety, to był tylko krótki moment radości dla Wilków, bo kolejne 14 punktów zdobyli gospodarze. Trener Arkadiusz Miłoszewski zmuszony był wziąć czas już po niespełna czterech minutach, gdy jego drużyna przegrywała 14:3. Choć gra się wyrównała, pierwsza kwarta zakończyła się zwycięstwem Stali 28:20.
Druga kwarta nie przyniosła zmiany obrazu gry. Błędy szczecinian były bezlitośnie wykorzystywane przez gospodarzy, którzy wygrali tę część meczu 28:16. Stalówka schodziła do szatni z dwudziestopunktową przewagą, a sympatycy Wilków Morskich mieli niewiele powodów do optymizmu.
Po przerwie Wilki pokazały jednak, że nie zamierzają się poddawać. W trzeciej kwarcie, dzięki poprawie gry w defensywie i słabszej postawie ofensywnej Stali, udało się odrobić część strat. Szczecinianie wygrali tę część meczu 24:15 i wciąż mieli szansę na korzystny wynik, mimo trudnej sytuacji.
Ostatnia kwarta przyniosła niesamowite emocje i prawdziwy cud na parkiecie. Gospodarze wyglądali na kompletnie rozbitych, a Wilki imponowały skutecznością i determinacją. Szczecinianie szybko odrobili straty i objęli prowadzenie. Choć Stal miała szansę na zwycięstwo w ostatnich sekundach, to ostatni rzut z ich strony był nieskuteczny. King wygrał czwartą kwartę 23:11, a cały mecz zakończył się wynikiem 83:82 dla Wilków Morskich!
Dla szczecińskich kibiców był to mecz pełen zwrotów akcji, emocji i, co najważniejsze, zakończony zwycięstwem ich drużyny.