W niedzielę w Różance szczecinianie obchodzili urodziny swojego miasta. Były dwa wielkie torty, rekordowo długa kolejka i… akcja ratunkowa z udziałem strażników miejskich.
Piękna pogoda przyciągnęła na popularną Różankę tłumy mieszkańców, którzy radośnie świętowali 79 rocznicę polskiego Szczecina. Było kolorowo, głośno i wesoło. Atrakcją były dwa torty, każdy po 79 kilogramów, którym częstowani byli przybyli na tę uroczystość szczecinianie. W tej ferii barw, smaków i muzyki doszło jednak do nieprzyjemnego incydentu. Na szczęście ze szczęśliwym finałem.
– Do dwojga strażników miejskich, zabezpieczających imprezę na Różance, ok. godz. 12:30 podbiegła nagle kobieta, prosząc ich o pomoc w odnalezieniu jej 8-letniej córki chorej na pewne schorzenie neurologiczne. Dziewczynka dostała ataku paniki i ucieka przed matką – relacjonuje Joanna Wojtach, rzeczniczka prasowa Straży Miejskiej w Szczecinie. – Kobieta wskazała miejsce dokąd oddaliła się dziewczynka. Strażnicy od razu wszczęli poszukiwania i po krótkiej chwili zlokalizowali dziecko, które matka następnie próbowała uspokoić. Dziecko reagowało agresją zarówno do niej, jak i wobec siebie samej. Po chwili znów próbowała uciec. Funkcjonariusze uniemożliwili jej próbę oddalenia się. Kobieta w dalszym ciągu próbowała uspokoić dziewczynkę, lecz to nie przynosiło skutku. Dziecko coraz bardziej traciło kontrolę nad sobą – informuje.
W tej sytuacji strażnicy zdecydowali się, za zgodą matki, wezwać pomoc medyczną. Przez większość czasu miejscy stróże prawa musieli trzymać dziewczynkę, by ta w tym stanie nie zrobiła sobie krzywdy.
– W tym momencie zaczął się gromadzić wokół interweniujących funkcjonariuszy tłumek gapiów, którzy robili zdjęcia i kręcili filmiki. Nie pomagał nawet sprzeciw kobiety i prośba o oddalenie się gapiów, bo to tylko wzmaga niepokój dziecka. Strażnicy pomagali mamie dziewczynki w uspokojeniu dziecka, nie robili jej krzywdy, wręcz przeciwnie! – tłumaczy Joanna Wojtach.
Strażnicy przenieśli dziecko do punktu opieki medycznej, ratownik medyczny podał małej lęki, które otrzymał od jej matki. Cały czas strażnicy musieli pomóc ją przytrzymywać, by ratownik zrobił to w sposób bezpieczny dla młodej pacjentki. Po jakimś czasie dziecko zaczęło się uspokajać.
– Okazało się, że powodem ataku była odmowa pracownika Dmuchanego Zamku, aby dziewczynka mogła wejść na niego bez kolejki. Gdy mała dochodziła do siebie poprosiła o kawałek tortu, który strażnicy jej dostarczyli. Później obserwowali jakiś czas zachowanie małej dziewczynki, a ta już radośnie spędzała czas z bratem i mamą, ciesząc się atrakcjami przygotowanymi na Różance – relacjonuje Joanna Wojtach. – Smutne jest to, jaka była reakcja otoczenia: zbiegowisko i niewybredne komentarze, które na pewno nie pomagały w tej trudnej sytuacji. Na ile to było możliwe strażnicy starali się przeganiać ciekawskich, ale sytuacja była tak dynamiczna, że niestety niezdrowa ciekawość przyciągała ich w miejsce zdarzenia. To gwoli wyjaśnienia, jeśli w sieci pojawią się filmiki domorosłych operatorów – komentuje strażniczka.